Leniwie otworzyłam oczy. Mojego narzeczonego nie było przy mnie. Zapewne poszedł do studia. Ostatnio mają dużo pracy. Po odejściu Zayn'a jest im ciężej. Chcą wydać płytę. Szybko ruszyłam do łazienki i wziełam poranny prysznic. Włosy wysuszyłam suszarką i rozczesałam. Postanowiłam ubrać się w
Biały sweter i szare spodnie do tego wziełam dopasowany cardigan.
Włosy związałam w szybkiego koka i ruszyłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i wyszłam. Kupiłam sobie kawę i przysiadłam na ławce w parku. Coś mnie tchneło by pomyśleć o mnie i Lou. Ostatnio trochę dużo się kłuciliśmy i nie jest mi z tym dobrze. Kocham go i niechcę by coś takiego miało miejsce. Ale czy ja mogę być pewna jego uczuć? Myślałam nad tym jeszcze chwilę aż zadzwonił mój telefon
-Halo
-No cześć [t.i] ,gdzie ty jesteś?-zapytała [i.t.p],moja przyjaciółka
-Jak? Gdzie? Ach zapomniałam już lecę!
Rozłączyłam się i poszłam do kawiarni gdzie byłam umówiona z [i.t.p]
-Cześć jesteś!-przywitała mnie
-Cześć
-Czy mi się wydaje czy ty jesteś jakaś taka smutna?
-Nie,wydaje Ci się
-Och,[t.i] daj spokój mnie nie oszukasz! Widzę że coś się dzieje...- spojrzała na mnie zmartwiona
-Nie, naprawdę
-Jak sobie chcesz
Zjadłyśmy lunch. [I.t.p] cągle dopytywała co się stało a na koniec i tak podaumowała to słowami "Jak sobie chcesz! Ja swoje wiem!"
Cała [i.t.p] zawsze chciała wszystko wiedzieć. Ale q zasadzie to niedziwię się jej jesteśmy przyjaciółkami od 1 gimnazjum. Zawsze trzymałyśmy aię razem. Razem w ławce,na qycieczce, na przerwie,po szkole po prosu zawsze byłyśmy razem,wszędzie. A teraz to że ją okłamukę nie jeat miłe dla mnie ani dla niej.
Perspektywa [i.t.p]
To dziwne [t.i] niechce mi nic powiedzieć? Zawsze wszystko sobie mówiłyśmy! Chociaż, to na 100% dotyczy tego jej Louisa. Ostatnio mówiła że nie mają dla siebie czasu. Tak może pójdę do niego i chłopaków do studia? W zasadzie to albo pomogę [t.i] albo zarobię opieprz od Louisa za mieszanie się w nieswoje sprawy. Ale warto. Wyszłam z kawiarni i skieroqałam się do atudia 1D. Musiałam przejsć tylkp 2 ulice i będę. No nareszcie, stałam przed wielkim budynkiem zbudowanym z lustr weneckich. Przejrzałam się w "oknie" po czym weszłam do budynku. Po boku stała sztucznie uśmiechnięta brunetka. Była ubrana w dopasowaną czarną spódnicę,białą koszulę i rzakiet. Z plakietką z jej imieniem Clara.Widać że mięśnie jej twarzy cierpiały.
-W czym mogę słórzyć?-zapytała
-Chciałabym wiedzieć gdzdzie obecnie zeapół One Direction na próbę?
- A jeat pani kimś z rodziny?
-Jestem ...kuzynką Pana Tomlinsona-skłamałam, ale są rzeczy teaz ważniejsze niż moja prawdziwa torzazamość.
Poprosiła mnie jeszcze o dowód torzszamości. Po co jej? Musiałam jej opowiedzieć zmyśloną historyjkę o tym dlaczego urodziłam aię w Polsce itd. Kobieta widocznie zmęczona moim monologiem wkońcu ustąpiła.
- 6 piętro sala numee 237
Ruszyłam do windy i gdy ta tylko się zamkneła odetchnełam z ulgą. Piętro 6 jest! Teraz tylko muszę osnaleźć tą salę 237.
210,211,212 kiedy ja to znajdę!!! To jest milion zakrętów. Gdy już miałam usiąšć na ławce i napić się wody znalazłam. Sala 237,nareszcie. Zapukałam i weszłam. Chłopaki i Paul oraz cała ekipa złuchali rezultatów swojej pracy. Gdy tylko odchrząknełam Wszystkie oczy skierowały się na mnie.
-Cześć [I.t.p] !!!-zawołali chłopcy jednocześnie
-Cześć chłopaki! Kończycie już?-zapytałam
-Yhm. W zasadzie to możemy już iść a co?-zapytało Hazziątko
-Mam sprawę do Louisa
Loui wskazał dłonią na siebie powiedził niesłyszalnie "do mnie" przy czym lekko kiwną głową. Pokiwałam twierdząco głową.
-Dobra Lou ty możesz iść,my to odsłuchamy.-zapewnił go Liam
-Niech będzie...
-Louis!!! Jak idziesz to kup mi kanapkę!!!-krzykną Niall
Louis zignorował go, wzią swoją kórtkę i wyszliśmy. Gdy przemieżaliśmy korytarz panowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Gdy weszliśmy do windy i Louis nacisną guzik z numeeem jeden-czyli pierwszym piętren zapytał
-Więc o co chodzi?
-No bo,ostatnio gadałam z [T.i] i ona naprawdę martwi się o wasz związek.
..
-[i.t.p] to sprawa między mną a [t.i],priszę nie mieszaj się...my sami powinniśmy to między sobą załatwić
-Oh...tylko nie miej żalu do [t.i],ona nuc nie wie że tu przyszłam
W tym momęcie światełka w windzie zaczeły złowieszczo mrugać aż w końcu zgasły. Winda zatrzęsła się aż ja i Tommo omało co się nie poprzewracaliśmy.
-Co się dzieje do cholery!-zawrzeszczał Tomlinson
-Utkneliśmy,do tego nie ma zasięgu
Zaczeliśmy krzyczeć i walić w metalowe ściany windy
Perspektywa [t.i]
-Czemu tak długo nie wraca? Loui już dawno posinien był być w domu! Zawsze wracał bezpośrednio do domu po prubie! A nawet jeśli wychodził gdzieś indziej to dzwonił so mnie. Jego pruby nigfy nie trwają tak długo!
Narwowo chodziłam po pokoju w poszukiwaniu logicznego wytłumaczenia całej tej sytuacji. Dobra [t.i] ogarnij dupe!!! Lepiej do kogoś zadzwonić. Wybrałam Liama
-Halo
-Cześć Li...
-Oo cześć [t.i]
-Jak tam na próbie ,wróciliście już?
-tak,pół godziny temu. A ty pewnie partwisz się o Louisa? Jes,cze nie wrócił?
-Niewrócił? Nie był z wami? Myślałam że razem gdzieś wyszliście i poprostu zapomniał zadzwonić...
-Nie,mieliśmy razem próbę,a potem [i.t.p] zabrała go mówiąc że muszą pogadać
-Ach...Dzięki Li jak się znajdzie to zadzwonię,Pa!
Rozłączyłam się. Oh ta [i.t.p]. Spróbuję do niej zadzwonić,nie ma zazięgu. Może nadal są w studiu?Szybko wsiadłam do swojego czarnego BMV. Jechałam ulicami Londynu zmierzając do studia. Wysiadłam przed ogromnym budynkiem. Szybko wygiegłam z samochodu i skieeowałam się do wejścia. Otwaorzyłam masywne drzwi i zobaczyłam.
-W czym mogę pomóc?-zapytała blondynka
-Ym..nie widziała dzisiaj Louisa Tomlinsona?
-Ach...Jestem tu dopiero godzinę moja koleżanka Clara była tu od rana zaraz ją przyślę-uśmiechneła się niebieskooka
Żeczona Clara wyjaśniła że rano widziała Lou. Potem kobietę która podawała się za jego kuzynkę. Lecz potem nue widział by wyszli.Odrazu wiedziałam że to [i.t.p]. Po chwili przyszedł jakiś wysoki mężczyzna. Miał ciemne bląd włosy i czarne smutne oczy. Powiedział że dwoje ludzi utkneło w windzie. Mam nadzieję że to oni. Dowiedziałam się że utkneli między piętrem 5 a 4. Szybko pobiegłam schodami na górę. Trochę to zajeło i nieźle się zmęczyłam ale dotarłam
Usłyszałam krzyki i głuche walenie
-Louis?!?!? [I.t.p]?!!?!-wydarłam się najgłośniej jak umiałam
-[t.i]?!?! To ty?!-zawołał Lou
-Cześć [t.i]!!!-usłyszałam [i.t.p]
-Cześć [i.t.p]! To ja [t.i] nie drzyjcie się tak! Pomoc już jedzie!!!
-Tsaaa...Sama się drze...
Ach ten Louis. Po jakichś 20 minutach przepełnionych narzekaniem Lou i [i.t.p] przyjechała pomoc. Gdy tylko Loui i [i.t.p] wyszli zaczeli opowiadać jak to im się nudziło siedzieć 3 godziny w windzie i drzeć się i walić w ściany.
-I coś wyjaśniłam Louisowi
[I.t.p] uśmiechneła się i uciekła.
-Nawet niewiesz jak ja za tobą tęskniłem powiedział Lou i namiętnie mnie pocałował.
Wiem że jest dużo błędów ale nie mam warunkó aby pisać.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ=MOTYWUKESZ
Prosze niech ktoś da nawwt głupi uśmieszek :(



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz