niedziela, 7 stycznia 2018

Sign of the times 2

Przez następny miesiąc Lou ptrzychodził regularnie. Często zostawał na noc. Ale nie codziennie. Opieraliśmy naszą relację na uczuciach nie na seksie. Bo to uczucia wżniejsze. Od śmierci Harr'ego mineło już 5 miesięcy. Rzeczywiście tak jakby Harry opiekował się nami poprzez Louis'a. Tomlinson był naprawdę cudowny. Taki delikatny,czuły,pełen troski ale i namiętny. Był świetny w łóżku co nie raz udowodnił. Kochałam seks z nim. Potrafił być delikatny i zdarzało  się gdy był  ostry. Mało kiedy był brutalny w łóżku. Lubiłam oba sposoby w jakich mogliśmy się kochać. Były zupełnie inne ale oba mnie  pociągały. Gdy seks był ostry Lou stawał się władczy,dominiwał i nie pozwalał mi na ani jeden jęk lub słowo wypowiedziane bez jego zdgody. Uwielbiałam tego ostrego,władczego i dominującego pana Tomlinsona bo tak kazał mi się wtedy do siebie zwracać. Podobalo mi się ,Pan Tomlinson. Ale owiele częściej był delikatny. Czuły i dotykał mnie z taką precyzją, starając się nie przegapić ani milimetra mojego ciała. I to zwykle on prowokował seks i nim "zarządzał".  Ja jedynie byłam mu poddana co w tej ostrzejszej wersji bardzo mu się podobało. Wiedział że w danej chwili potrzebuję delikatności, nie ostrego seksu lub dominacji i uległości . Doskonale  też rozumiał słowa "Nie,nie dzisiaj ,jestem znęczona". To w nim kochałam, tę wyrozumiałość. Rozmyślałam właśnie siedząc na sofie w salonie. Niedaleko Lou i Darcy bawili się lalkami. Wyglądali tak słodko. On był dorosłym męzczyną a ona małą dziewczynką i razem bawili się lalkami. Zaśmiałam się na ten widok a Lou odwrócił głowę
-Co jest tak śmieszne? Dawaj kochanie pośmiejemy się razem-uśmiechną się
-To dla ciebie pewnie niezbyt śmieszne. Ale to tak zabawnie wygląda dorosły męzczyzna bawi się lalkani
   Lou lekko się zaśmiał, po czym wzią Darcy na ręce i oddał mi. Wiedziałam co chciał zrobić i szczerze mi się to nie podobało.
-Louis... Wiesz że nie lubię jak palisz...
-Też tego nie lubię, obiecuję jak wrócę z wywiadu to kupię sobie jakieś tabletki na to...
    Pogłaskał mnie po policzku,dał buziaka w czoło i wyszedł biorac wcześniej paczkę papierosów z półki. Darcy wróciła do zabawy a ja wyszłam do niego.
-Ech... Palenie zmniejsza potęcję u męzczyzn...-uśmiechnełam się na swoje własne słowa
   Louis wypuścił dym i obją mnie jedną ręką w talii.
-Sugerujesz coś skarbie?
  Potarł swoim nosem mój i wypuścił dym z papierosa wprost do moich  ust. Lekko zatrzymałam go w sobie po czym wpuściłam
  -Skąd że, Tylko ostrzegam
  Cich jęknełam gdy muskał swoimi ciepłymi ustami delikatną skórę mojej szyi. Po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk jakby ktoś robił nam zdjęcia. Oderwałam Tomlinsona od siebie Co ewidentnie mu się nie spodobało
-Słyszysz?
-Ale co?
-Ktoś robi zdjęcia
   Louis rozejrzał się po okolicy i rzeczywiście. Na przeciw  nas stał dziennikarz. Robił zdjęcia. Lou podbiegł do niego jednak ten zdążył uciec. Spojrzał tylko jak szybko zapiepszał po ulicy pewin że niebieskooki go goni.
-Wstrętny dziennikarzyna.
  Lou rzucił na ziemię niedopałek po czym go zdeptał. Oboje weszliśmy do domu. Darcy bawiła się lalkami. Jak wtedy gdy ją zostawiłam. Widać było że Lou nie był zadowolony z obrotu sprawy. Jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy ze względu na media. A teraz wszystko  wydało się przez naszą nieuwagę i chęć publicznego okazywania sobie zaintereaowania. Jutro to będzie temat numer jeden na portalach plotkarskich. Zdjęcia obiegną cały świat i poruszą Directioners które żałobują. Bedne. Ale mam prawo ukladać sobie życie z męzczyzną którego kocham. Poza tym może akurat im się spodoba że to właśnie Lou wychowuje Darcy?
   Louis delikatnie pocałował mnie w szyję. Spojrzałam w jego oczy.
  -Przynajmiejm  będę mógł się spokojnie przeprowadzić... Bez rzadnego strachu
    Po chwili  podbiegła do nas  Darcy, byłam pewna że zapyta o przeprowadzkę
-Tatusiu...
-Tak ,słoneczko?-Louis czule wzią ją na ręce
-Pobawisz się ze mną?
-Jasne
   Lou i mała poszli się bawić. To dobrze że miałam ich przy sobie. Lou,swojego partnera którego kocham nad życie tak jak kocham Harr'ego. Nadal kocham i będę kochać Hazze bez względu na wszystko. Zmnienił mnie i moje życie. I dzięki niemu mam cudowną córkę Darcy. Mój mały aniołek.
   Razem z Tomlinsonem kładliśmy  Małą spać. Po ostatniej zwrotce "If I Could Fly" usneła.
 -Teraz mamy chwilkę dla siebie
   Wbił się w moje usta. Wstał i obją mnie w talii. Przykół mnie do ściany na korytarzu wcześniej zamykając drzwi pokoju Darcy. Schodził z pocaunkami coraz nizej. Piesciół mój dekolt. Sciągną moją koszulkę która najwyraźniej bardzo mu przeszkadzała. Oplotlan go nogami  w pasie cicho jęcząc z przyjemnośći.
-Chyba łóżko jest wygodniejsze niż ściana,prawda Lou?-zaproponowałam
-Ciiiii......
    Wrócił do moich ust i zaniósł mnie do sypialnii. Drzwi zamkną kopniakiem. Położyl mnie na łóżku i wrócił do pieszczot. W ręważ za koszulkę zaczelam odpibać rozporek jego spodni po czym je ściągnelam. Lou schodził z pocaunkami coraz niżej. Sprawnym ruchem ściągną ze mnie moje leginsy po czym sam pozbył się swojej koszulki. Przywoździł mnie do łóżka całując odsloniętą przez stanik część moich piersi. Ale najwidoczniej on też mu przeszkadzał. Zaczął delikatnie piescić udtami moje piersi.
*Po tykocham*
-Kocham cię wiesz?
 -Tak wiem Lou i ja ciebie też mocno kocham

Vol 4

Rano nie było obok mnie Lou. To było dziwne. Znając jego umiejętności kulinarne nie robił mi śniadania do łóżka. Chociaż nawet  tego nie wymagałam. Wystrczyło mi to że w ogóle ze mną był. Po chwili usłyszałam przekręcający się klucz w zamku. Włożylam na siebie czarny jedwabny szlafrok i zeszlam na dół. Tommo wepchał właśnie do domu walizkę i zamkną drzwi na klucz. Ustawił ją obok trzech innych. Ten to ma ciuchów.
-Hej Lou-przywitałam się
-Cześć T.i
  Tomlinson objął mnie w talii i delikatnie pocałował. Lubiłam te jego pocaunki. Były takie słodkie i delikatne. Lekkie ale wyrażały mnustwo emocji. Kochałam go. Tak kochałam męzczyznę który był najlepszym przyjacielem mojego byłego już narzeczonego. Opiekował się mną i Darcy. Nie musiał jej akceptować w naszym związku. Nie musiał jej kochać i wychowywać. Jednak to robił i wychodzuło mu to wspaniale. Czułam się przy nim bezpiecznie i że z dnia na dzień staje się coraz ważniejszy i zależy mi na nim coraz bardziej.
  Razem z Lou wnieślismy jego walizki do szafy. Chłopak rozebrał się i poszliśmy spać. Była piąta rano po co wstawać tak wcześnie? Jednak jakoś nie mogliśmy  zasnąć
-Lou... Przydałoby się zaprowadzić  Darcy na grób Harry'ego i wytłumaczyć jej wszystko
-Nie martw się tym. Zajmę się tą sprawą. Na pewno zrozumie,jest mądra
    W rezultacie zasneliśmy.
     Jednak nie było nam dane długo pospać. Około szóstej do sypialnii przyszła Darcy,wdrapała się na łóżko
-Mamusiy,tatusiu mogę z wami spać?-zapytał płaczliwym  głosem mój aniołek
-Co się stało,skarbie?-zapytałam
   Louis wzią ją i umieścił pomiędzy nami. Wtuliła się w jego ramię pokryte paroma tatuażami
-Tatuś mi się przyśnił...Że....że....
  Mała nie mogła wydusić z siebie słowa bo zanosiła się płaczem. Lou podniusł się do pozycji siedziącej i przytulił ją do swojego torsu,dołączyłam do  trzyosobowego "misia".
-Ze tatuś przyszedł i powiedział ze mnie nie kocha i potem ...
-Ciiii....kochanie. Twój prawdziwy tatuś bardzo cię kochał i nadal kocha...
-To gdzie on jest?
-Jeszcze dzisiaj zobaczysz,bądź cierpliwa słońce...
Louis nadal  gdy zwracał się do Darcy mówił o Harry'm " twój prawdziwy tatuś". Trochę mi to przeszkadzalo. Nie miałam pomysłu czym można byłoby to zastąpić ale po prostu to sformułowanie mi nie pasowało. Zupelnie jakby Loui nie był jej prawdziwym tatą. A był , od paru miesięcy ją wychowywał i był zupelnie jak najprawdziwszy tata. Ojcostwo do Darcy przyszło mu stosunkowo szybko i łatwo jak sam mówił. Pokochał ją od kiedy odrazu ją zobaczył a gdy dowiedział się że będzie jej ojcem chrzestnym to oszalał. Ojcem, Lou nie lubił tego sformułowania zwykle mówił "Ojcem może zostać byle dupek, aby być tatą trzeba się bardziej postarać". On nie byl ojcem ani tatą był tatusiem.
   Darcy szybko zasneła w jego ramionach. Byli tacy uroczy. Nie mogłam się powstrzymać i zrobilam im zdjęcie. Louis nawet się nie zorientował ,był tak pochłonięty usypianiem swojej córeczki. Zawsze mówił o niej "jego [moja] córeczka". Nie protestowałam w końcu też ją wychowywał. Harry ją spłodził i był tatusiem na ile mógl i na ile pozwoliło mu życie. A Lou jest tak jakby jego zastępcą.
Zdjęcie ustawiłam sobie jako tapetę na telefonie i razem z Lou spowrotem zasnwliśmy z naszą córeczką.

-Już od 48 godzin nie wziołem papierosa do ust -powiedział Louis gdy oglądaliśmy z Darcy film dla dzieci zaraz po tym jak Boo Bear  i Darcy wrócili z cmętarza
-Popcorn się skończył..
-To dobrze... Wytrzymaj jeszcze tylko resztę życia-cicho się zaśmiałan
-Hej! Nie śmiej się ze mne! Walczę z nałogiem . Powinnaś mnie wspierać,kochanie
-Ależ wspieram
Pocalowalam go w nos.
-Popcorn się skończył...-upomniała Darcy
-Nie ma więcej...-powiedzialam i starałam się wymyśliś co można zjeść innego
 Darcy jękneła i zślizgła się lekko z kolan Tomlinsona, jednak szybko potem się na nie znów wdrapała. Może zostanie w przyszłości alpinistką? Heh oby nie.
 -I co teraz będziemy jeść?- Lou i Darcy spojrzeli na mnie
 -Co się tak patrzycie? O! O nie ,nie zrobię wam jeść głodomory, zmęczona jestem...
Chwilę potem zadzwonił mój telefon. Dzwoniła moja mama można aię domyślić w jakiej sprawie
-Cześć mamo...-przywitałam się z rodzicelką
-T.I DZIECKO CO TY WYRABIASZ!!! NAWET NIE MINĄ ROK ODKĄD TWÓJ NARZECZONY ZGINĄ A TY UMAWIASZ SIĘ Z JAKIMŚ KUTASEM ! WIDZIAŁAM ZDJĘCIA W INTERNECIE! NIE WYPRZESZ SIĘ! WYRAŹNIE WIDAĆ ŻE SIĘ CAŁOWALIŚCIE!!!-moja mama krzyczała a Darcy i Lou słuchali
-Ymm... Po pierwsze to nie z jakinś kutasem  tylko Louis'em i on był najlepszym przyjacielem Harr'ego i..
-JESZCZE LEPIEJ! UMAWIASZ SIĘ Z NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM SWOJEGO ZMARŁEGO NARZECZONEGO!! I TEN TAK PO PROSTU WLAZŁ Z BUCIORAMI W WASZS ŻYCIE!
-Ale mamo Harry prosił Louis'a aby się zaaopiekował mną i Darcy...
-A WŁAŚNIE! Pomyślałam o Darcy? Przed paroma miesiącami jej ojciec odszedł a teraz co? Ma nowego tatusia?-moja mama nieco się opanowała ale nadal slychać było ironię w jej głosie
-Momo, Darcy kocha Louis'a... Lou w pewnym sęsie zastępuje jej Harr'ego. Jest jak tata dla niej. Kocha ją...
 Moja mama prychneła i się rozłączyła. Było mi przykro że nie lubiła Lou. Przecież był takim cudownym człowiekiem. Gdyby znała go takiego jakiego ja go znam... Na pewno zmieniłaby zdanie. Bo Lou wychowuje Małą jakby była jego własną córką, akceptuje mnie w całości taką jaką jestem ,spędza z nami każdą wolną chwilę,jest zawsze gdy tego potrzebuję...
       Lou najwyraźniej zauważył moją
        smutną minę bo przytulił mnie mocniej
-T.i...Nie bądź smutna bo my też będziemy-zrobili z Darcy smutnw minki które mimo wszystko były raczej śmieszne
-Nie, Lou po prostu jest mi smutno że moja mama zna cię tylko z gazet i internetu i takiego cię ocenia
-Kochanie... Mi wystarczy że ty i Darcy jesteście przy mnie i nic innego mnie nie obchodzi-pocałował mnie czule
    Chciaż wiedziałam ze zabolały go słowa mojej matki. A przecierz on się tak stara. Bym czuła się szczęśliwa,by Darcy była szczęśliwa,i by Harry patrząc na nas z góry był szczęśliwy naszym szczęściem. Tak się stara zbudować Darcy normalny dom i rodzinę. A moja matka ma go za faceta który tak po prostu wszedł z buciorami w moje i Darcy życie i tak po prostu nas zmanipulował. Trochę nas zmanipulował,uzależnił od siebie ale chciał bym też go pokochała! Cierpiał patrząc na mnie i Harr'ego. A teraz się stara bym jak to sam mówi nie przestała go kochać. Tylko na tym mu zależy a inni tak  po prostu go oceniają w ogóle go nie znając. Ale nie! Ja go kocham i to się nie zmieni. Koniec kropka!
  Leżałam właśnie w łóżku aż dobiegło mnie chłodne powietrze. Miejsce obok mnie było zimne a okno balkonowe otwarte. Weszłam na balkon. Louis siedział w krześle i palił. Nie zauważyl mnie. Po jego policzku spływały łzy
-Lou...
-T.i!
  Podskoczył i szybko zetarł łzy z policzka
-Czemu płaczesz?- zapytałam jak dziecko
-T.i...
-Mnie możesz przecież powiedzieć
-No bo...słowa twojej matki...powiedziała że jestem zwyklym kutasem co wpakował się z butami w twoje i Darcy życie.... A ja? Ja się naprawdę staram byście były szczęśliwe. T.i,czy to naprawdę tak wygląda? Że jestem zwyklym kutasem i po prostu tylko mi się wydaje że się staram i...-po policzkach Louis'a spływały łzy a papieros tlił się w jego dłoni
-Lou,to nie prawda! Jesteś cudownym człowiekiem. I ja naprawdę jestem z tobą szczęśliwa i Darcy. Jesteś dla niej tatą, a wcale nie  musisz. Postanowiłeś się nią zająć chociaż nie musiałeś. Jakbyś był kutasen to byś miał ją w dupie! A tak nie jest!
-Naprawdę tak uważasz?
-Tak Lou-przytuliłam chlopaka-Ale miałeś już nie palić...
-Przepraszam,Nie mogłem się piwstrzymać..
-Nic się nie stało,a teraz chodź idziemy spać

Louis Prov

Tak naprawdę bardzo mocno zabolały mnie słowa matki T.i.
Bardzo starałem się sprawić by T.i i Darcy były szczęśliwe a jej matka ocenia mnie zupełnie nie wiedząc o mnie nic. Nie wie nic o małym chłopcu Lou,widzi tylko kutasa Louisa Tomlinsona, zapatrzonego w siebie, chamskiego, aroganckiego,wrednego i egoistycznego drania który chce wykorzystać jej córkę. Ale tak nie jest. Kocham T.i i to się nie zmieni. W końcu dopalilem papierosa. Rzucilem go i rozgniotłem. Wróciłem do T.i. Tak słodko wyglądała gdy spała. Lekko rozchylone wargi,przymknięte powieki, potargane włosy. T.i w moim ulubionym wydaniu.
       Noc dłużyła się nie ubłagalnie długo. Wpatrywałem się w sufit. I pomyśleć że na moim miejscu kilka miesięcy temu był Harry. To takie straszne. Życie jest straszne. Biedna T.i nie zdążyła się z nim pożegnać. Przynajmiejm ja zdążyłem. Pamiętam jego słowa
       "Louis,zaaopiekuj się T.i i Darcy. Chcę patrząc z góry ,wiedzieć że są szczęśliwe wtedy ja będę szczęśliwy. Ufam Ci..."
       Ufa mi. Nie zawiodę go. Przynajmiejm się postaram. Harry był dla mnie jak brat. Dobry,kochany młodszy brat i czuję się zoobowiązany do tego aby podtrzymać na duchu osoby które tak kocha i które ja kocham. Nie mógłbym tak po prostu zostawić Darcy czy T.i. Obie są cudowne. Mała Darcy to Harry w żeńskiej postaci. Ten sam charakter,te same włosy,oczy,loki,nos. Po T.i ma zaledwie parę cech charakteru i kolor włosów który i zmieszał się z tym Hazzy. Ostatnio nie mieliśmy z Harrym najlepazego kontaktu. Byliśmy przycaciółmi,1D nas połączyło a raczej Simon Cowell. Ale gdy zmierzałem się dobzre bawić do klubu zadzwonił Harry. Mówił że czuje się dobrze,ogólnie dopiero wtedy dowiedziałem się że był w szpitalu. Mówił żebym przyjechał...I się ze mną porzegnał
         No ale... Może rzeczywiście to wygląda tak jakbym się pakował z buciorami w życie T.i i Darcy? Przyszedłem do nich trzy  tygodnie po śmierci przyjaciela. Zaledwie trzy tygodnie. Nawet nie miesiąc. A potem skończyłi się tak jak się skonczyło, przespaliśmy się. Nie będę zwalał winy na alkochol. W końcu to tylko wino. Jedno z droższych i wytrawniejszych ale nadal wino. Gdyby to była  wódka,wisky czy tequila,kłóciłbym się. Bo po wypiciu nawet nie wielkiej ilości tych trunków można się szybko upić. Co prawda mam dobrą głowę do alkocholu,ale... Coś we mnie pękło. Pragnołem wtedy T.i. Bardzo. A ona dawała sposoboność i szczerą chęć do seksu. Tak więc może trochę wykorzystałem to iż była pijana. Miała słabą głowę do alkocholu. W zasadzidze było to niezwykle ekonomiczne. Wydawała mniej pieniędzy na alkochol gdy wychodziła do klubu. Ale...ja nie mam wymówki. Tsa..  Upiłem się winem mając twardą głowę do alkocholu i na dodatek większość wypiła T.i. Mi jedynie lekko szumiało w glowie. A po niej było widać że była pijana. Jakby mnie teraz Liam lub Zayn znalazł to by była afera na cały Londyn. No bo rzeczywiście to tak wygląda. Na początku zaczołem odwiedzać je jako przyjaciel a potem już jako partner T.i i "zatępczy tatuś" Darcy. Tak to wyglądało. Ale nie znaczy to ,to iż tak jest. Kocham dziewczyny i naprawdę ich potrzebuję. Tak jak Harry. Nie rozumiem jak faceci mogą wyłazić do klubów,zdradzać takie piękne kobiety jakie mają w domu. Ja nie zamierzam zrobić krzywdy tym które tutaj mam. Bo są naprawdę ważne.

T.i prov

Obudziło mnie lekkie głaskanie po włosach. Leżałam wtulona w ubranego już Lou.
-Pora wstawać,kochanie-powiedział z lekką poranną chrypką
-Hej Lou...
-Cześć kochanie,muszę jechać do studia
-Musisz?
-Tak,skarbie. Wiesz że jakbym nie mósiał to bym został
  Pożegnałam się z Boo Bear'em. Wywiad. Niedługo znów rozpocznie szybsze życie. Cóż,musi kiedyś wrócić do świata show biznesu. Rozmyślając nad karierą Tommo ruszylam do kuchni by zrobić śniadanie. Włączyłam telewizor by móc widzieć wywiad z moim ukochanym. Zaczełam robić gofry. Nawet nie zauważylam jak Darcy weszła do kuchni
-Mamusiu! Patrz tatuś w telewizji!
-Poszłam do salonu by móc obejrzeć wywiad. Wszystko było gotowe
-Ostatnio media obiegło twoje zdjęcie,Lou z narzeczoną twojego zmarłego przyjaciela. A raczej byłą narzczoną. Widać bylo że się całowaliście. Jak to wytłumaczesz?
-Po prostu jestem w związku z T.i...
-A śmierć Harr'ego? Tak szybko po śmierci najlepszego przyjaciela wziołeś się za jego kobietę?
-Harry chciał abym się nią zają. Poza tym....
    Słuchałam z Darcy wywiadu aż źle się poczułam. Zwymiotiwałm w łazience. Iii.. To bylo dziwne....Czyżbym....
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takie coś

-Niall?Niall! Niallllllllllll? Gdzie do cholery jesteś,Niall?-wrzeszczałm i szłam po domu     Niall jak zwykle gdzieś tu zaginą. W zasadzie...