Song: Sign of the times or If i could fly
Szłam właśnie ulicą ku szpitalowi. Smutek mieszał się z szczęściem. Z jednej strony byłam szczęśliwa. Harry mój narzeczony miał się nieźle. Polepszyło mu się. Aaa nie powiedziałam dlaczego leży w szpitalu. Samochód go potrącił. I to poważnie. Na szczęście kierowca był na tyle rozsądny że zadzwinił po kartkę.
Gdy dotarłam na salę gdzie leżał Harry zastałam puste łóżko. Przykryte kocem. Czyżby on... Nie to niemożliwe! Przecierz mu się polepszyło! Czuł się dobrze iii... Nie, może go przenieśli....?
Do moich oczu mimowolne napłyneły łzy. Usłyszałam stukot butów. Po chwili kątem oka zauważyłam lekarza stojącrgo obok mnie.
-Pani T.i...Przykro mi... Zrobiliśmy wszystko co tylko mogliśmy ale...
Jak można w tak spokojny sposób przekazać komuś taką wiadomość? Przecierz... Ten lekarz musi mieć w tym wprawę. Dalej nie słuchałam... On... Umarł. Po chwili widziałam już tylko ciemność....
Dwa tygodnie później
Wszystko mnie boli... Czuję się naprawdę tragicznie. No ale jak mogę się czuć? Harry nie żyje. Ja czuję się coraz gorzej. Jak ja sobie bez niego poradzę? No właśnie nie poradzę! Znam go od...tak dawna. Poznaliśmy się w X-Factor. Ja byłam na widowni a on podczas występu. Poznaliśmy się i się zaczeło. A dzisiaj! To istna tragedia! Nie tylko dla mnie ale i dla jego rodziny,przyjaciół,fanek,Louisa,Niall'a,Liam'a,Zayn'a,Anne i innych. I co ja powiem Darcy jak spyta o tatusia? No co! Że tatuś wyjechał! Że nie wróci? Będzie musiała wychować się bez ojca. Tak bardzo staraliśmy się z Harrym zbudować jej prawdziwy dom. Dać miłość,ciepło. Harry tak się cieszył że zostanie tatą. Wybiegał w przyszłość nawet do jej ślubu. Tak bardzo ją kochał, i mnie. A my kochałyśmy jego. Ja nie dam rady jej wychować w pojedynkę. Nie dam rady! Do tej pory wszystko było cudowne. Harry miał rzesze fanek,prace,przyjaciół,rodzinę. A ja miałam jego i to mi wystarczyło. Miałam wszystko. On był moim wszystkim. A teraz nie mam nic. Im wyżej się wspiełam tym niżej upadłam. Jak teraz będzie wyglądało moje życie bez niego? To on nadawał mu sens. Ale nie mogę zrobić nic głuiego. Mam Darcy. Nie odbiorę jej matki. Wystarczy że straciła ojca. Teraz ona jest moim wszystkim. Jest taka podobna do taty. Ma takie piękne zielone oczy,loki i dołeczki po Harry'm.
Wstałam z łóżka i ruszyłam pod prysznic. Spojrzałam w lustro. Momentalnie do moich oczu napłyneły łzy. Wszystko kojarzyło mi się z Harry'm. Bluza którą miałam na sobie . Miałam ją na sobie podczas naszej pierwszej podróży do Polski. Pierścionek zaręczynowy. Naszyjnik od Harr'ego. Cały dom,ogród i to miasto kojażyło mi się z nim. Wszystko. W napadzie szału zbiłam lustro stojącym na umywalce pustym flakonikiem po perfumach. Po czym osunełam się na podłogę zalewając łzami. Podkuliłam nogi pod brodę. Miałam dosyć,doayć życia,dosyć samotność,dosyć tego wszystkiego, dosyć życia bez niego. To było straszne
-T.i...
Usłyszałam czyjś głos
-T.i,kochanie... To ja Harry...Twój Harry
-Ha-Harry,t-ty żyjesz...?
-T.i...
Harry przytulił mnie po czym wbil się w moje wargi. Tak dawno tego nie czułam. Tak mi tego brakowało. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Po chwili przestałam czuć wargi mojego ukochanego na swoich. Otworzyłam oczy i ujrzałam Harr'ego. Leżał w kałuży krwi. W ręku trzymał telefon. Na ekranie wyświetlone było moje,jego i Darcy zdjęcie. Obok niego był samochód. Miał cały rozwalony przód i zbitą szybę. Wybiegł z niego męzczyzna.
Szybko wstałam z zimnej podłogi z krzykiem. Byłam cała spocona a na policzkach miałam mokrą rzekę. Podniosłam się z podłogi i zwiełam szybki prysznic.
Ohh.. To był tylko sen. Koszmarny, ale realny.... To straszne... Następna straszna rzecz
Ruszyłam do sypialni. Wyjełam z szafy czarną bluzę,leginsy tego samego koloru i skarpetki. Muszę pójść po zakupy. W końcu muszę coś jeść. Do tej pory przyjaciele przynosili mi jedzenie. Gotowali,sprzątali. To piękne że mam takich cudownych przyjaciół. Tak mi pomagają... Chociaż nie muszą. Nie prosiłam ich o to. Jednak jakby czytali mi w myślach i przyszli i pomogli.
Z powrotem weszłam do łazienki i przypomniałam sobie o rozbitym lustrze. No tak. Zbiłam je w napadzie szału. Tak więc udałam się do drugiej łazienki na piętrze. Mieliśmy z Harry'm duży a nawet bardzo duży dom. Przynajmiejm nie muszę się martwić o przyszłość Darcy. Po moim narzeczonym zostało dużo pieniędzy. Oczywiście częś została rozdzielona na najbliższą rodzinę ale i tak dużo zostało dla mnie i Darcy. Z resztą nie mam się o co martwić. Mam rodziców. Są w Polsce. Mieszkają na wsi i mają duży dom i dużo pola. Więc moje życie jest ustabilizowane.
Włosy rozczesałam,wysuszyłam i podkęcilam lokówką. Zrobiłam makijarz i przy tych czynnościach dnia codziennego na chwilę zapomniałam że go tu nie ma. Wziełam plecak i pieniądze i ruszylam po zakupy. Może dzisiaj odbiorę Darcy od Anne? Mała została u niej. Anne zawsze mnie lubiła i sama zaproponowała że się nią zajmie. Chętnie przyjełam pomoc. Nie dałabym rady zajmować się dzieckiem przez ten tydzień. To by było za ciężkie.
Wpakowałam zakupy do bagażnika i ruszyłam do galerii po nowe buty. Niedługo jesień,więc się przydadzą. A poza tym muszę chociażby na parę chwil zapomnieć o Harry'm. O ty że go tu nie ma i już nigdy nie wróci. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego że z moich oczu płyną łzy. Szybko je wytarłam i weszłam do pierwszego sklepu. Nawet nie zauważyłam że to sklep dla dzieci i głupia szukałam butów...Głupia. Oczywiście wyszłam ze sklepu z paroma rzeczami dla mojej córeczki.
Po zakupie potrzebnych mi rzeczy ruszyłam do HCh by odebrać Darcy.
Holmes Chapel xx
-T.i... Na pewno nie potrzebujesz pomocy? W końcu miną...miesiąc
-Nie,dziękuję. Ostatnio... Ech.. Po prostu wiem że jeśli Darcy będzie ze mna to będę mieć dla kogo wstawac z łóżka...
-Dobrze...
Porzegnałam się z Anne i Gemmą
Wsiadłam do samochodu. Zapiełam Darcy w foteliku. Usiadłam na miejscu kierowcy i ruszyłam
-Och.... Darcy... Teraz musimy radzić sobie same... Ale damy radę. Ja zaopiekuję się tobą ty mną...
Mówiłam do mojej córereczki. Ona tylko bawiła się zabawką w foteliku. Ale nie była szczęśliwa. Nie śmiała się. Na jej twarzyczce widniał smutny grymas. Trzymała w dłoniach misia któtego dostała od taty. Patrzyła w oczy miśka. Była taka urocza. Taka podobna do Harr'ego. Teraz dla niej muszę żyć. Jest najważniejsza. Beze mnie sobie nie poradzi, a ja bez niej.
Po długiej jeździe dojechałyśmy do naszego domu w Londynie. Odpiełam małą i wziełam zakupy. Wziełam ją na ręce i ruszyłam ku drzwiom. Odsunełam je po czym weszłam do domu.
Następnego dnia
Obudziła mnie moja córeczka. Skakała na łóżku. Mały łobuz. Na mojej twarzy odrazu zagościł uśmiech. Nareszcie gdy wstaję czuję że jest przy mnie ktoś bliski. Podniosłam się do pozycji siedzącej a Darcy wpadła w moje ramiona.
-Mamusiu...
-Tak kochanie?
-Wujek przyszedł...
-Jaki wujek?-zmarszczyłam brwii
-Wujek Louis
Czyżby Louis przyszedł? Mała na pewno mnie nie wkręca. Chociaż to dziwne. Z żadnym z chłopaków z 1D nie widziałam się od pogrzebu Hazzy. Kazałam iść Darcy do wujka i powiedzieć że zaraz przyjdę. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do szafy. Wyjełam białe spodnie i bordowy t-shirt. Włosy przeczesałam szczotką i narzuciłam na siebie białą puchatą bluzę. Jakoś nie patrzyłam czy ubrania są czarne zgodnie z żałobą. Zeszłam na dół. Lou siedzial na kanapie. Na jego kokanach siedziała Darcy i pytała o tatę
-Mamusiu,wujku gdzie jest tatuś?-zapytała mała
Jej wzrok najpierw powędrował na Louis'a potem na mnie. Ja za to spojżałam na Louisa a on na mnie. Dosiadłam się na kanapę obok przyjaciela. Oboje nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć Darcy. Patrzyła na nas tymi swoimi wielkimi zielonymi oczyma wyczekując odpowiedzi.
-Darcy,kochanie...-zaczełam
-Bo widzisz... Harry znaczy twój tatuś...ymm...on...-wtrącił Louis
-Po prosu już więcej go nie zobaczymy i...
-Jest w lepszym świecie-dokończył Louis
-Wijechał?-zapytała Darcy płaczliwie
-Nie, kochanie. Ale to coś podobnego...-Lou poglaskal ją po policzku.
-Czyli wróci?-dpytywała
-Nie,skarbie
Lou był taki delikatny. Była jego córką chrzesną.
-Nie kocha mnie i mamusi?
W jej oczkach pojawiły się łzy. Była taka smutna,serce mi się krajało. Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Tomlinson przytulił ją do swojego torsu a ona wtuliła się w jego bluzę i cicho szlochała. Wtuliałam się w córeczkę a Louis obją nas obie. Zaczą cicho śpiewać" If I Could Fly" obie uwielbiłyśmy tą piosenkę. Harry często śpiewał jej ją by usneła. Po chwili Darcy przestała płakać. Zasneła. Oderwałam się od niej i Louis'a. Spojrzałam na niego
-Lou chodź. Trzeba położyć ją do łóżeczka-mój głos był cichy,spokojny ale i płaczliwy
Louis w odpowiedzi wstał jak najdelikatniej umiał by nie obudzić Darcy. Poszliśmy po schodach na górę i prosto do pokoju Darcy. Louis ułożył ją w łóżku a ja przykryłam kocykiem. Poczułam jego dłoń na ramieniu. Spojrzałam w jego oczy. Było w nich dużo smutku i cierpienia. W końcu byli jak bracia. Spędzili ze sobą mnustwo czasu. Poszliśmy do kuchni
-T.i... W ogóle to jak się trzymasz?
-Nie za dobtze.. Wczoraj odebrałam Darcy od Anne. Będzie ciężko. A u Ciebie jak?
-Też słabo. Harry był dla mnie jak brat i teraz... Tak nagle go zabrakło...
-Jak wszedłeś?
-Byłem u Harrego w szpitalu... Gdy on... Oh. Dał mi klucze i kazał się wami zaaopiekować. Wiedział ze zbliża się koniec i...
Widziałam łzy na policzkach Tomlinsona. Sama płakałam. On podszedł do mnie i przytulił. Tak mocno a za razem delikatnie. Potrzebowałam go teraz gdy nie było Harr'ego. I życie mi się waliło.
Od dwuch tygodni Louis regularnie przychodzi do mnie i Darcy. Przynosił produkty spożywcze. Czasami wychodzimy z nim na jakiś plac zabaw dla Darcy czy kino. Oczywiście nigdy incognito. Jako zwykli ludzie, nie Louis Tomlinson,T.i T.N i Darcy Styles. Media szybko by to wychwyciły i uznały że prawdopodobnie jesteśmy razem. Rozpętało by się piekło. Dzisiaj idziemy na plac zabaw. Niedawno przefarbowałam włosy aby nie musieć nosić perułki bo była cholernie niewygodna. Prostowałam je właśnie prostownicą. Byłam ubrana w jensy i koszulę z naszywkami. Zrobiłam mocny makijaż by nikt mnie nie poznał i mogłam tylko czekać na Louisa. Darcy była ubrana w czerwoną bluzę i czarne spodnie. Dopełnieniem jej małej stylizacji były adidasy. Jej loki związałam w koczka. Cóż każda Directioner poznałaby ją. Była bardzo podobna do Harr'ego. Jak dwie krople wody. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Był w nich Louis. Miał bląd perułkę i ciemne okulary przeciwsłoneczne . Dziwnie wyglądal w bląd włosach. Przyzwyczaiłam się do Louis'a bruneta. Ruszyliśmy na plac zabaw. Na szczęście był nie daleko mojego i Darcy domu.
Gdy wróciliśmy do domu zrobiłam kolację. Ostatnie co pamiętam to to że Darcy spała a ja i Louis piliśny dość mocne francuskie wino.
Vol 2
Obudziłam się na czyimś torsie. Przestraszyłam się i odskoczyłam od jak się po chwili okazało Louis'a. Boże co my zrobiliśmy. Leżeliśmy nadzy w łóżku w którym zwsze spałam ze Stylesem.
-Louis wstawaj
Szturchnełam go w ramię. Po chwili wstał. Wyglądał na zaskoczonego.
-Co my..-zaczą nie pewnie
-Boże... Pieprrzyliśmy się..... Jezus
Oboje byliśmy zdesperowani
-Przecierz... My...Jak do tego doszlo wgl...?
- Louis, Alkochol
Wziełanlm butelkę która stała za łóżkiem i pomachałam nią w powietrzu. Po chwili usłyszeliśmy tupot małych stupek. Darcy. Szybko narzuciłam koszulkę na nagie ciało a do pokoju wpadła Darcy. Lekko się zmieszała widząc mnie i Louisa w łóżku. To musiało być dla niej bardzo dziwne. Jej mamusia i wujek Lou razem w łóżku na miejscu gdzie zawsze zamiast wujka był tatuś. Jej wyraz twarzy szybko zmienił się w zaciekawienie. Wdrapała się do łóżka i usiadła w naszych nogach
-Mamusiu... A teraz.... Wujek Louis będzie moim tatusiem?-wypaliła
Bylam szczerze ździwiona jej pytaniem. Czy wujek Louis będzie jej tatusiem? Teraz?
-Skarbie...-Louis wzią ją w ramiona- Nigdy nie będę twoim prawdzieym tatusiem... Bo... Twój prawdziwy tatuś jest na górze.
-To czemu śpisz z mamusią w jednym łóżeczku? Tatuś zawsze spał z mamusią w jednym łóżeczku
-Ymmm.... Słońce...
-Wujek Louis po prostu chciał zostać na noc iii....
-Nie miałem gdzie iść spać, więc zasnąłem tutaj
Mała zachichotała i przytuliła się do Louis'a.
-Kocham cię wujku,wiesz?
-Ja ciebie też słońce
-Ciebie też kocham mamusiu
Mała wyciągneła rączkę bym też się przytuluła. Co innego mogłam zrobić?
-Ja ciebie też bardzo kocham Darcy-pocałowałam małą w czoło i dołączyłam do uścisku.
-Wujku-zwruciła się do Tomlinsona-A ty kochasz mamusię?
Louis przygryzł dolną wargę. Nie wiedział co odpowiedzieć. Trzymał tak małą i zastanawiał się nad stosowną odpowiedziął
-Tak,kocham-odpowiedział w końcu
-Tak jak mnie?-zapytała Styles
-Wiesz,słońce. To jest trochę inna miłość
Louis spojrzał na mnie. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Mówił to dlatego żeby w ogóle coś odpowiedzieć chrześnicy czy dlatego że naprawdę coś do mnie czuł? Ale w jego oczach dostrzegłam miłość. Czystą,szczerą i prawdziwą miłość. Przysunełam się do nich. Louis lekko i delikatnie obją mnie w talii. Złożył na moich ustach delikatny i jakby nieśmiały pocaunek. Odwzajemniłam go. W zasadzie nie wiem . Czy dlatego że brakuje mi ciepła męzczyzny czy rzeczywiście zakochiwałam się w Lou. Obie możliwości były prawdopodobne.
-A teraz wujek Louis tu zamieszka?
-Nie wiemy,słońce. A teraz leć do swojego pokoiku. Zaraz mamusia do ciebie przyjdzie.-powiedział Lou
-Dobrze
Mała wyszła.
-T.i... Nie wiem jak dla ciebie.... Ale dla mnie ta noc była naprawdę ważna i..
Przerwałam mu namiętnie całując. Szybko to odwzajemnił. Teraz sobie to uświadomiłam. Kochałam go. Zakochałam się przez te pare tygodni w których do nas przychodził. Był taki czuły,delikatny. Nie naciskał na nas byśmy go szybko zaakceptowały w swoin życiu. Delikatne nas do siebie przyzwyczajał. Powoli,po ciuchu. Ale nie miałam mu za złe tego że tak mnie zmanipulował. Pokochałam go. Stał się ważny. Kochał mnie i po prostu chciał abym to odwzajemniła. Wiedział że nie może tak po prostu przyjść pierwszego dnia i powiedzieć "T.i kocham Cię, bądźmy parą". Tylko czy specjalnie mnie upił i się ze mną przespał czy to było spontaniczne. Z tego co pamiętam to chyba ja zaproponowałam lampkę wina do kolacji. Oboje się od siebie oderwaliśny i zaczeliśmy ubierać. Ja poszłam do Małej a Louis do kuchni.
-Mamusiu-rozpoczeło moje kochanie z poważną miną-To teraz wujek będzie z nami mieszkał? I kochasz wujka?
-Kochanie, tak kocham wujka i nie wiem czy będzie z nami mieszkał. A co chciałabyś aby wujek z nami mieszkał?
-Tak,kocham wujka... i ciebie mamusiu
Uśmiechnełam się. Chwilę potem razem z Darcy poszłyśmy do kuchni. Louis zalewał poranną kawę wodą.
-Co robimy na śniadanie?-zapytałam jakby nigdy nic
Louis lekko podskoczył,widocznie go przestraszyłam. Miał na sobie pomarańczowe dresowe spodnie i białą bluzę.
-Nie mam pojęcia. A ty słońce co byś chciała na śniadanie?-zwrócił się do małej
Darcy przez chwilę zastanaeiała się nad wyborem,a po cheili wykrzykneła
" Naleśniki". Cała ona. Louis wziąj ją na ręce i podeszli do lodówki. Razem zaczeli wybierać składniki na naleśniki. To było takie słodkie. Zachowywał się tak, jakby Darcy była jego córką. Zupelnie tak jakby to on ją spłodził i odcią pępowinę. Jakbyśmy byli zawsze razem i zupełnie jakbyśmy byli rodziną od dawna. Szczęśliwą,kochającą się rodziną. Mama kocha tatę,tata kocha mamę, mama i tata kochają córeczkę,córeczka kocha mamę i tatę. Ale... My nie byliśmy normalną rodziną. I nie będziemy. Kochamy się z Louisem. Wiem to od jakiejś godziny ale okay. Wiem że Lou kocha małą. I jest dla niego jak córka. Prawdziwa. Rodzona. Poczęta z jego plemników nie Hazzy. To było urocze. Wiedział że nie jest jego,ale kochał ją całym sercem. Było to widać w jego sposobie poruszania się przy niej,zwracania się do niej. To mnie w nim zachwycało. Ta czułość,delikatność,troska i ta odpowiedzialność. Zrzucał ją na siebie,ale chciał tego. Nie protestował. Chciał ją chronić i mnie. Nas obie.
Nawet nie zauważyłam gdy zamkneli lodówkę i zaczeli szukać miski i patelni. Oczywiście oboje nie mieli pojęcia gdzie te rzeczy mogą się znajdować. A ja byłam pochlonięta swoimi myślami
-Halo...Halo
Lou lekko szturchną mnie w ramię
-Co? Ymm... Przepraszam zamyśliłan się
-Nie szkodzi
-Tatusiu! Znalazłam patelnię!-krzykneła Darcy
Nazwała Tomlinsona "tatusiem". Spojrzał na nią a potem na mnie. W jego oczach była radość i iskierki,a na twarzy gościł szeroki uśmiech. Również się uśmiechnełam. Był taki szczęśliwy. Taka drobnostka określenie " wujku" zamienione na "tatusiu" dało mu tyle szczęścia. Jedno słowo a on był taki radosny. Po chwili się otrząsną i podszedł do Darcy wzią od niej patelnię i położył na blacie kuchennym. Po chwili znaleźli tez miskę.
-Mamusiu,pomożesz nam? Bo tatuś pewnie nie umie robic naleśników
-Hej!
Louis podbiegł do Darcy i zaczął ją łaskotać. Wszyscy się śmieliśmy. Oczywiście podczas robienia śniadanie nie obyło się bez wojny. Wojny na mąkę. W zasadzie to nie wiem jak do niej doszło. Wogóle nie była potrzebna do naleśników. Ale i tak było świetnie. Naprawdę ,takie drobne rzeczy a dają tyle radości. Mała uciekła do łazienki przed tatą. Louis złapal mnie w talii i oparł swoje czoło o moje
-Kocham Cię-wyszeptał
-Ja Ciebie też
Złączyliśmy nasze usta w namiętnym,delikatnym ale i pełnym pożądania pocaunku. Tak dobrze całował. Tak delikatnie i czule a za razem namiętnie.
-Jak sobie to teraz wyobrażasz?-zapytał cicho
-Będziemy...rodziną. Harry chciałby abyśmy byli szczęśliwi. Aby Darcy miała ojca. Osobę która by ją ochroniła i mnie...
-Będziemy rodziną-przytulił mnie a swój podbrudek oparł o moją głowę-Kocham was...Obiecuję że nigdy was nie opuszczę i zawsze będę z wami. Tobą i Darcy. Nazwała mnie tatusiem
Poczułam że się uśmiecha
-Bo traktujesz ją jak ojciec córkę. To jest piękne. Wiesz że jest córką Hazzy a mimo wszystko traktujesz ją jakby była twoją
-Kocham ją-odpowiedział krótko-Chwila... Coś się jakby paliło. Czujesz to?
-To...naleśniki?
Podbiegłam do patelnii
-Ten się spalił
-Eeee nie szkodzi. I tak wątpię byśmy we trójkę zjedli tę górę...
-Nigdy nie wątp w apetyt Darcy-ostrzegłam
Jak na zawołanie do kuchni przyszła Darcy. W miłej atmoaferze zjedliśmy śniadanie.
Darcy poszła do swojego pokoiku się bawić a ja miałam zamiar poważnie porozmawiać z Tomlinsonem
-Lou,musimy porozmawiać, poważnie....
-Tak wiem
Ułożył się na kanapie
-A gdzie ja mam siąść?
Louis w odpowiedzi złapał i obrucił mnie tak że na nim lerzałam
-Problem został rozwiązany. I wiem o czym musimy porozmawiać-spoważniał
-Ech... Darcy będzie chciała abyś z nami zamieszkał...
-Ja nie mam nic przeciwko,tylko pytanie czy ty się zgodzisz. Bo wiesz jak już zamieszkany razem to znaczy że budujemy poważną relację. I...nie ma miejsca na pomyłki. I że naprawdę się kochamy. -westchną- Jestem pewien że wiesz co do ciebie czuję, a ty co do mnie czujesz?-mówił cicho i delikatnie
-Lou... Kocham cię. Po prostu przez te pare tygodni uzależniłeś mnie od siebie. Podziwiam jak umiejętnie to robiłeś i jak cierpliwy byłeś... Wiedz że cię kocham i naprawdę chcę abyśmy zamieszkali razem. Bo...ta relacja jest i będzie poważna. Czuję to.... A od kiedy ty...
-Od kiedy cię kocham?-przytaknełam- od dawna...roku...dwóch...
-Harry wiedział?
-Tak,powiedziałem mu. Nie złościł się. Strasze się bałem gdy mu powiedziałem o moich uczuciach do ciebie, że mi przywali,wyzwie od skurwielów ,zboczeńców i powie abym trzymał się od ciebie i Darcy z dala. Ale on... Powiedział jedynie abym się wami zaaopiekował gdyby mu się coś stało. Abym go zastąpił. Żebybyście z Darcy ,czuly że... Jest przy was ktoś bliski. Tak jakby Harry pod moją postacią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz