Vol 1
-Tu ma pani plan
Brunetka podała mi kartkę. Jej czarne włosy opadały kaskadami na szczupłe ramiona . A niebieskie oczy śmiały się . Dziewczyna ubrana była w biały t-shirt z różnymu nadrukami. Do trgo założone miała czarne spodnie. Gdzieniegdzie na rękach dostrzec można było tatuaże. Miała również kolczyk w zgrabnyn nosku. Na oko była w moim wieku. Czyli koło 23 lat.
Uśmiechneła się promiennie ,gestem dłoni wskazała bym usiadła przy stoliku. Za oknem padał deszcz. To typowa angielska pogoda. Gdy tu przyjechałam nie mogłam się przyzeyczaić. W miastach i państwach w których wcześniej mieszkałam (a było ich dużo) nie padało tak często.
Podszedł do nas męzczyzna w wieku może 25 lat. Kelner. Zamówiłyśmy kawę.
-Zdaje się że będziemy razem pracować. Light
Podała mi rękę, odwzajemniłam gest wypowiadając własne imię.
Light miała ze mną pracować. Z początku zastanawiałam się czy dwie dziennikarki to jednak nie za dużo. Przecierz sama doskonale bym sobie poradziła! Nie potrzebuję niańki. Nie jestem małym dzieckiem. Poza tym szef zawsze chwalił moją zaradność. Więc teraz sądzi że nie dam sobie rady? Jestem dororosła. Mimo wszystko nie okazałam Light mojego rozgoryczenia. Starałam się być miła mimo dość złośliwej natury
Kelner przyniusł nasze zamówienia.
-Czyli...musimy razem pojechać do Francji? Opisać sprawę morderstwa Freddie'go Catherhorpie'go?-zagadnełam
-Dokładnie, hotel mamy opłacony,dwa pokoje.
-Ok, ile nocy musimy tam spędzić?
-7 czyli tydzień. W zasadzie to trochę długo. Nie sądzisz?
-Jasne. Po co tydzień na opisanie jakiegoś morderstwa Catherhorpie'go? Wystarczyłyby 2 góra 3 dni
Cóż moja praca. Często gdzieś jeździłam tak samo jak mój ukochany. Przez to mamy dla siebie mało czasu. Gdy ja mam wolne on ma koncert,wywiad,spotkanie z fanami,nagrywanie nowej piosenki itd. A gdy on ma wolne to ja muszę gdzieś wyjechać,praca. Zawsze czuję się przez to zaniedbana i wiem że zaniedbuję Zayn'a. To przykre że swoją drugą połówkę widzę tylko wieczorem i niekiedy rano. Czasami jeszcze zastanawiam się czy ten związek ma sens. Rzadnych czułości,romantyzmu. Żadnego "Kocham Cię". A o seksie to już nie wspomnę. A to ja mam ochotę a on niema a to na zmianę. Nasza najczęstsza wymówka- " Jestem zmęczony/a. Muszę spać aby jutro rano wstać do pracy".
Omówiłam z Light szczeguły naszej podróży. Porzegnałam się z zielonooką i wyszłam z kawiarenki. Wyjełam z torebki parasolkę i ruszyłam ulicą ku HarleyStreet. Mnustwo ludzi się spiszyło. Ja wprost przeciwnie. Miałam jeszcze dużo wolnego czasu, muszę jeszcze tylko wpaść do sklepu po zakupy sporzywcze. I wracam do zapewne puściutkiego domu. I co ja mam zrobić? Usiadłam na ławce w parku parasolkę położyłam obok. Zaczełam moknąć. Deszcz nie pozostawi na mnie suchej nitki. Ale w tej chwili to obchodziło mnie najmniej. Z moich oczu zaczeły płynąć łzy. Leciały po policzkach wąskimi strumieniami by w końcu spaść w kałużę zrobioną przez deszcz spadający z chmur. Cały makijarz mi się rozmazał. Miałam mokre włosy. Normalnie obraz nędzy i rozpaczy. Schowałam twarz w dłonie i zaczełam szlochać jeszcze bardziej. Cała drżałam z zimna. Po dłuższej chwili poczułam rękę na moim różowym płaszczu. Podniosłam głowę i zobaczyłam przystojnego męzczyznę. Był ciut starszy. Miał rozczochrane i ciutkę mokre kasztanowe włosy,niebieskie oczy i kilkudniowy zarost. Był naprawdę przystojny
-Mogę jakoś pomóc?
Tak po prostu zapytał. Podszedł i zapytał. Nie zważając na nic
-Nie raczej nie...
-Coś się złego dzieje? Widać że pani nie jest zbyt szczęśliwa... Naprawdę byłoby mi miło gdybym mógł jakoś pomóc. Jak kolwiek...
To dziwne. Podchodzi sobie taki niezwykle przystojny,świetnie ubrany męzczyzna i chce pomóc. Tak sobie podchodzi i pyta czy może pomóc... A może to ja jestem przewrażliwiona. Oh... Jestem jakąś histeryczką która wyolbrzymia i roztrząsa wszystko co jej się przytrafiło.
-Ymmm... Muszę iśc...Mój narzeczony na mnie czeka-skłamałam
-Poczekaj! Tu masz wizytówkę-podał mi papierek- jeśli chciałabyś pogadać to dzwoń. Nawet w nocy o północy. A przy ojazji jestem [twoje ulubione męskie imię]
Chłopak podał mi rękę, odwzajemniłam gest przedstawiacąc się
-Czekaj też Ci gdzieś zapiszę swój numer..Zaczełam grzebać w torebce w poszukiwaniu jakiejś kartki. Znalazłam swój notes i wyrwałam z niego kartkę. Wziełam długopis i zapisałam numer dorysowując jeszcze uśmiechniętą buźkę. Podałam chłopakowi kartkę
-To do zobaczenia!
Chłopak oddalił się a ja tak stałam jak idiotka. Po paru minutach wziełam parasolkę,obstrzepałan z nadmiaru wody i ruszyłam do pobliskiej restauracji. Złożyłam parasolkę i weszłam do toalety. Przejrzałam się w lustrze. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak wyglądałam przy.... Zupełnie jak jakaś kobieta z depresją. Koszmar. Poprawiłam roznyty makijarz i ruszyłam ku pobliskiemu sklepowi.
Weszłam pod dach,złożyłam parasolkę i weszłam do sklepu chwyciłam koszyk. Kupiłam najpotrzebniejsze produkty i ruszyłam do domu.
Stałam przed drzwiami szukając kluczy. Jak zawsze nie mogę niczego znaleść. Znalazłam. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam go po czym otworzyłam drzwi. Odrazu poczułam piękny zapach dobiegający z kuchni. Zamknełam za sobą drzwi i zdjełam buty,płaszcz i szalik. Ruszyłam do kuchni. Oparłam się o framugę drzwi i patrzyłam na mojego narzeczonego. Krzątał się po kuchni przygotowując jakieś danie.
-Nie wiedziałam że umiesz gotować
-O Jezus!...[t.i] przestraszyłaś mnie... A poza tym ,skarbie, mam jeszcze wiele nie odkrytych talentów- uśmiechną się
-No to następny odkryty
Zasiadłam do stołu a Zayn podał mi talerz z [twoje ulubione danie].
Zaczeliśmy jeść. Brunet wydawał mi się jakiś dziwny. Jakby coś ukrywał. To dziwne, nigdy mnie nie okłamał a tym bardziej nic nie ukrywał.
Tylko pytanie z kąd ta zmina? Ostatnimi czasy był wobec mnie oziębły. Czyżby tak jak ja zauważył co się z nami dzieje? Że nasz związek z dnia na dzień się rozpada? Że z cudownego zamku miłości staje się ponurym zamczyskiem w którym straszą duchy? Hmmm. Najwyraźniej tak. Tylko to ukrywanie czegoś przedemną to wydaje się podejrzane..
Vol 2
Za 5 godzin mam samolot. Wziełam z szafy ciuchy. Przrbrałam się w strój i zaczełam robić makijarz. Włosy...hm, co by z nimi zrobić? No cóż to co zwykle. Rozczesałam je po czym związałam w niedbałego koka. I zaczełam pakowanie. Wyjełam z dna szafy walizki. Otworzyłam półki w których były moje rzeczy i zaczełam je układać w walizce. Zayn był w studiu,ale obiecał odwieźć mnie na lotnisko. Gdy już spakowałam wszystkie ubrania,kosmetyki i takie inne ruszyłam na śniadanie. Zrobiłam sobie naleśniki z bitą śmietaną,czekoladą i owocami. Po skończonym posiłku nie zostało mi nic innego niż czekać na Malika.
Jak ja wytrzymam bez niego ten tydzień? Tym bardziej że ostatnio nastąpiła zmiana w jego zachowaniu. Stał się bardziej...czuły. Zaczą okazywać mi uczucia,którysz wcześniej nie ujawniał. Tym bardziej teraz będzie mi trudno się z nim rozstać. Po tylu latach związku mnie tak zaskoczył. Cóż będę musiała sobie jakoś poradzić. Jak kiedyś któreś z nas musiało wyjechać a drugie umierało z tensknoty. Gdy tak rozmyślałam, ktoś wszedł do domu. A raczej nie ktoś tylko mój narzeczony. Razem pojechaliśmy na lotnisko
-Pamiętaj codziennie dzwoń
Zen przytulił mnie na porzegnanie po czym wpił się w moje usta. Tak bardzo będzie mi ich brakować...
-Samolot 56 do Francji startuje za 15 minut
Porzegnałam się z ukochanym po czym ruszyłam do samolotu. Odrazu zauważyłam Light . Usiadłam obok po czym zaczełyśmy rozmowę.
Lot trwał jakieś 3 godziny. Do Francji doleciałyśmy na 23:59 czyli prawie północ. Zamówiłyśmy taksówkę. Obserwowałam Paryż zza szybki. Był naprawdę cudowny. Nic się nie zmienił od czasu gdy po raz ostatni tu byłam. Kiedy miałam 19 lat wyprowadziłam się od rodziców by studiować dziennikarstwo. Zawsze marzyłam aby tu przyjechać, lecz nie dlatego że niby Paryż to miasto miłości. Chociaż mi kojarzy się wyłącznie z bagietkami,wieżą Eiffla i mimami,których można spotkać prawie wszędzie. Tak więc gdy miałam te 19 lat,przeprowadziłam się tu. Zamieszkałam w niewielkim mieszkaniu w stolicy Francji. Niedaleko mieściło się również mieszkanie mojej ciotki,która już od 2 lat nie żyje. Cóż mimo że rodzina przysyłała mi pieniądze na utrzymanie a sama pracowałam jako kasjerka w sklepie nie było aż tak łatwo. Na szczęści dałam radę.
Nareszcie dotarłyśmy. Wyszłam z samochodu i wyjełam walizki. Po czym spojrzałam na moje tymaczasowe miejsce zamieszkania. Latarnie oświetlały ogromny budynek. Wielki,dostojny Grand Hotel. Wyglądał naprawdę cudownie. Razem z Light weszłyśmy na czerwony dywan pod dachem budynku. Elegancko ubrany lokaj otworzył nam drzwi uprzednio uśmiechając się i witając.
Odrazu oślepił mnie blask. Ogromna recepsja. Piękne dywany,czerwone sofy, zdobione płytki,ogromny kryształowy żyrandol.
Podeszłyśmy do recepcji. Zobaczyłam uśmiechniętą blondynkę,widać było że jej mięśnie twarzy cierpiały. Poczułam się trochę gorzej przy recepsjonistce. Jej długie bląd włosy były ułożone w loki i kaskadami opadały na ramiona. Czarny żakiet świetnie komponował się z białą koszulą i srebrną biżiterią. I mimo prostoty stroju, kobieta wyglądała świetnie.
Zameldowałyśmy się po czym ruszyłyśmy do windy. Wszystko było takie piękne urządzone w Średniowiecznym stylu. Nie lubiłam zbytnio zamków,ale ten hotel naprawdę był fenomenalny.
Porzegnałam się z Light po czym otworzyłam drzwi mojego pokoju kartą. Weszłam do środka. I znów zostatłam oszołomiona pięknem wnętrza. Cały pokój był utrzymany w tym samym klimacie co cały hotel. Ogromne łóżko z baldachimem,okazała toaletka,wystawny dywan i duża szafa. Rzuciłam torebkę na stół po czym włożyłam pierwszą walizkę do szafy a z drugiej wyjełam piżamę i inne potrzebne mi rzeczy. Weszłam do łazienki,wziełam długi prysznic po czym zmyłam makijarz,uczesałam włosy i przebrałam się w piżamę. Wziełam łyk wody z buteli którą miałam ze sobą podczas podróży i wskoczyłam do łóżka. Momętalnie zasnełam.
***Naztępnego dnia***
Promyki słońca obudziły mnie z błogiego snu. No tak zapomniałam zasłonić zasłonę. Wymacałam swój telefon na szafce nocnej i spojrzałam na godzinę 9:12. Ach... Za 4 godziny razem z Light rozpoczynamy pracę. Wygramoliłam się z cieplutkiego łużka i ruszyłam do łazienki. Gdy nagle usłyszałam dzwięk przychodzącej wiadomości. Może to od Zayn'a? Spojrzałam na wyświetlacz od [Twoje ulubione męskie imie- t.u.m.i]. Popisałam trochę z nowym znajomym. [T.u.m.i] wydawał się miły. No tak....wydawał. Nie powinnam go jeszcze oceniać bo go dobrze nje znam.
Wziełam szybki prysznic. Przebrałam się w (to co na dole) i zrobiłam "make up no make up". Włosy wyprostowałam prostownicą i związałam w luźnego warkocza na boku. Spakowałam torebkę i ruszyłam do pokoju mojej nowej znajomej. Zanim zdążyłam zapukać wyłoniła się z nich brunetka.
-Ooo Cześć! Właśnie miałam po Ciebie iść
-Ja miałam taki sam zamiar!
Uśmiechnełyśmy się promiennie po czym ruszyłyśmy do pobliskiej restauracji.
Przemierzałyśmy ulice Paryża. Cudowne miasto. Wokół było mnustko ludzi. Matki z dziećmi, pary, młodzież , sataruszkowie. Ale zamiest się śpieszczyć większość ludzi szła spokojnie konwersując ze sobą. Turyści. Dzielili się na dwie różne grpy. Jedni nigdzie się nie śpieszyli chcąc wypocząć a cy drudzy latali po Paryżu bez opamiętania,próbowali zoczayć jak najwięcej w jak najktótszym czasie
Usiadłyśmy w restauracji. zamawiając dania. Spojrzałam na kartkę z rozkładem rzeczy jakie musimy dzisiaj zrobić.
Po śniadaniu, udałyśmy się na miejsce zbrodni. Była to jedna z gorszych ulic stolicy Francji. Weszłyśmy do obskórnego budynku. Ze środka dobiegał obrzydliwy odór,krzyk dziecka zza ściany,zdzierający się tynk, nadgniła podłoga. Wszyatko było straszne. Co prawda jako studentka też nie mieszkałam w willi z jaccuzi i basenem, ale w moim mieszkanku noe było tak źle. Weszłyśmy na 3 piętro schodami. Po drodze spotkałyśmy kobietę. Na oko miała ponad trzydzieści lat, nie wyglądała najlepiej czarne,zniszczone włosy były upięte w kucyk,stare powycierane ubrania, twarz usiana zmarszczkami. Omało co nie uderzyła swojego synka za to że skakał po schodach. Gdy na nią spojrzałam odwróciła szare oczy w moją stronę i wypowiedziała jakieś słowa których nie byłam w stanie zrozumieć mimo iż nieźle znałan francuzki i umiałam się nim biegle posługiwać.
Dotarłyśmy na miejsce zbrodni. Weszłyśmy do środka, odrazu jakiś policjant powiedział że nie wolno tu przebywać itd. Gdy tylko wytłumaczyłyśmy kim jesteśmy przeprosił i nas wpuścił. Pierwsza weszłam do niewielkiego mieszkania. Pierwsza ściana od okna zaplamiona była krwią. Pobrywana tapeta. Na starym i dziurawym dywanie widać było ślady krwii i nóż. Policjant delikatnie wzioł go w dłoń po czym włożył przedmiot do przeźroczystego woreczka.
-O Boże...-jękneła Light
Ruszyłam ku kuchni. Niby niepozorna, lecz rozegrał się tu dramat.
Podobno Freddie'go Catherhorpie'go zamordował brat, za romans z żoną. Potem wywiuzł go gdzieś na obrzeża miasta i wrzucił ciało do rzeki. Straszne. Na policję zdłosiła to Margarux Catherhorpie- żona mordercy. O Margarux wiem tyle że jest kucharką i obdarzona jest wyjątkowym pięknem, nic więcej.
Razem z Light rozpoczełyśmy pracę. Wyjełam tablet z torebki i zaczełam opisywać to co widziałam.
Po paru godzinach razmów z policjantami i pracą nad tekstem mogłyśmy opuścić miejsce zbrodni. W zasadzie to niewiedziałam co zrobić, Leigh poszła do hotelu mówiąc że boli ją głowa. Więc postanowiłam zadzwonić do Zan'a.
-Cześć,kochanie-usłyszałam głos mojego ukochanego
Porozmasialiśmy chwilę po czym Zayn powiedział że za 5 minut ma próbę. Ach i co ja mam zrobić?
Nudząc się postanowiłam przejść się po mieście. Mieście,które ukształtowało moją osobowość,mnie, całą mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz